Repertuar filmu "Tajemnica Brokeback Mountain" w Bielsku-Białej
Brak repertuaru dla
filmu
"Tajemnica Brokeback Mountain"
na dziś.
Wybierz inny dzień z kalendarza powyżej.
Czas trwania: 134 min.
Produkcja: USA , 2005
Premiera: 24 lutego 2006
Dystrybutor filmu: Monolith Plus
Reżyseria: Ang Lee
Obsada: Jake Gyllenhaal, Heath Ledger, Michelle Williams
Ennis Del Mar (Heath Ledger) i Jack Twist (Jake Gyllenhaall) poznają się w trakcie poszukiwania zatrudnienia. Świat podlega stałym zmianom, ale ich codzienność wypełnia monotonia. Wszystko w ich życiu zostało już z góry ustalone – mają znaleźć stałe zajęcie, ożenić się i założyć rodzinę. Obu prześladuje jednak pragnienie czegoś, co trudno im nawet określić. Gdy ich nowy pracodawca Joe Acquirre (Randy Quaid) wysyła ich do pracy na majestatyczne wzgórze Brokeback, zawiązuje się między nimi przyjaźń, a później głęboka zażyłość. U schyłku lata Ennis i Jack opuszczają Brokeback. Każdy z nich rozpoczyna nowe życie. Ennis poślubia dziewczynę Almę (Michelle Williams), z którą wiedzie skromne życie wraz z dwiema córkami. Jack poznaje w Teksasie piękną Lureen Newsome (Anne Hathaway). Wkrótce bierze z nią ślub, doczekuje się syna i rozpoczyna pracę w firmie teścia. Mijają 4 lata. Pewnego dnia Alma przynosi Ennisowi pocztówkę, w której Jack zapowiada swój przyjazd do Wyoming. Ennis wyczekuje przyjaciela, a po jego przybyciu przekonuje się, że rozłąka jedynie wzmocniła ich uczucie. Mimo upływu czasu mężczyźni starają się podtrzymywać ich sekretny związek. Spotykają się parę razy w roku. Nawet z dala od siebie zmagają się z trudnymi wyborami dotyczącymi wierności, oddania i zaufania. Jedyną trwałą wartością w ich życiu pozostaje żywioł, którego nie sposób okiełznać – miłość.
Wasze opinie
WAZNE
Nie wiadomo od czego mam
zaczać, od filmu czy od problemu
homo-hetero. Może od filmu, film
jest rewelką, dlaczego tak
uważam, pokazuje wew. walkę ze
sobą, relakacja choćby jednego z
głownych bohaterów po
tej"skandalicznej" nocy. Film
dla mnie jest o przyjaźni, o
namiętnościach( zarówno miedzy
bohaterami, jak i w zyciu które
tragają człowiekiem i jesgo
emocjami)Jest o tym że czasem
miłość nie wystracza, by być z
kimś. Nie dlatego że nie ma sie
odwagi. Film dla mnie jest
wyjatkowy, pokazuje wiele rzeczy
prawdziwych ze zycie osob
homoseksualnych to nie sielanka,
i to najczęściej oni dostaja
najmnocniej w cztery litery od
zycia. nie bede mówiła o
nagrodach,aktorach i rezyserii
bo dla mnie to jasne ze sa nie
do pobicia.film wywołał we mnie
wiele skarjnych uczuć, co to
znaczy, że nie przeszłam
obojętnie, wiec dla mnie jest to
naprawdę dobry film o jakie
bardzo ciężko.
Homoseksualizm -nie jestem jego fanka, naleze do miejszosci seksualnej, wiec znam ten swiat. Znam leki, wiem ze kiedy wrwcam do domu to musze obserwować czy jakis homofob mnie nie goni. Musze uwazac kiedy wychodze z klubu, przed którymi czesto stoja drsy by tylko kogos napasc. Wiem co to walczyc ze sobą, to co kzdy człowiek przechodzi by zaakceptowac swoja odmiennosc seksualną. Nie bede kontatakować, bo ci najwieksi homofoby, to ludzie którzy bardzo czesto nie chca zaakceptowac siebie i maja podejscie takie jak hitler wiem ze to bardzo mocne porownanie. Zaraz wytłumacze dlaczego, Hitler był żydem,najwiecej wymordował żydów uwazał ze to nie sa w pelni wartościowi ludzie, kiedy sam nim był. Wg mnie ci najgorsi maniacy to osoby którzy wolą zakryć swa agresja swoja odmienność, własne obawy, odrzucaja i nie akceptuja siebie. Ale walczyc z kims innym majacto samo w sobie jest zwyczajnie hipokryzja. A co do biblii ( jest dla mnie wazniejsza niz nauki koscioła) kto jest bez grzechu niecj pierwszy zuci kamien, wg. mnie wole geja który jest szczesliwy ze swym partnerem. Niz mezyczyzna hetero("super samiec") który chleje, bije swoja zonę, gwałci ją wielekrotnie. A takich supermanów w społecznosci hetero jest mnóstwo. Jestescie ostatnimi którzy moga robic z siebie swietych. Rakie rzeczy w gupach homo sie nie zdarzaja.Wiec jak mozecie mówic ze model bitej kobiety jest zdrowy i naturalny, model "rodziny" a dwoch wzajemnie szanujacych sie kobiet czy mezczyzn jest złem,choroba która nalezy wyplemic
KLASYKA. DOSKONAŁOŚĆ.
"Tajemnica Brokeback
Mountain" to bez wątpienia jeden
z najważniejszych filmów roku.
Nieczęsto zadarza się tak
piękny, mądry i wzruszający
obraz. Wszystko jest tu na swoim
miejscu: znakomicie
poprowadzona, niebanalna
narracja, aktorstwo, muzyka i
zdjęcia. Kluczową rolę odgrywa
jednak scenariusz i reżyseria,
Ang Lee w sposób mistrzowski
odnawia klasyczny gatunek -
melodramat, dotykając przy
okazji szeregu kluczowych dla
ikonografii Stanów Zjednoczonych
kwestii. Podstawowa to
oczywiście sam temat, czyli
związek homoseksualny kowbojów,
który do tej pory był w
hollywoodzkim kinie tabu.
Świetnie ukazano tu, niemal bez
drastycznych środków, homofobię
panującą na Dzikim Zachodzie,
której w żaden sposób nie
przeszkadza powszechnie
obowiązujący wymóg zachowań
homospołecznych. Wspólnie
spędzany czas, wypady na piwo i
poklepywanie to codzienne życie
mężczyźn, kobiety są jedynie
dodatkiem. "Tajemnica Brokeback
Mountain" to jednak przede
wszystkim popis aktorów
odtwarzających głównych
bohaterów. Ledger i Gyllenhaal
pokazują wszystkie etapy związku
w sposób wiarygodny i pozbawiony
fałszywej pruderii. Obie
postacie zostały zresztą w
ciekawy sposób zróżnicowane,
każdy z nich prezentuje inny typ
osobowości. Jack Twist jest
bardziej otwarty i odważny w
planowaniu przyszłości, jemu
przypadła też rola swego rodzaju
inicjatora. W postaci Ennisa
skupiają się sterotypowe
wyobrażenia na temat kowboja:
małomównego i zamkniętego w
sobie, szorstkiego w obyciu
mężczyzny, który ma trudności w
okazywaniu uczuć. Tutaj te cechy
zostały w twórczy sposób
rozwinięte, wyjaśniono także w
jaki sposób podobny typ tworzy
wychowujące go otoczenie. Nie
jest oczywiście prawdą - co już
można znaleźć w polskich mediach
- że "Tajemnica Brokeback
Mountain" to po prostu historia
miłości, gdzie płeć ani
orientacja seksualna nie ma
żadnego znaczenia. Wybór
zaprezentowanych fragmentów z
życiorysu obu bohaterów świadczy
dokładnie o czymś przeciwnym.
Fakt, że Jack i Ennis tak bardzo
boją się namiętności, którą
odkrywają (nie mowiąc o nazwaniu
jej), nie jest przecież strachem
przed nowym uczuciem, ale
realizacją założeń kultury w
której przyszło im żyć. Braku
akceptacji dla samych
siebie.
taki..
nie ejstem debilem ale
mnie ten film sie nie
podobał.chyba mam do tego prawo
nie będąc homofobem?
Niezły, ale faktycznie trochę
nudnawy. Klimatyczny
Inteligenciaku, wyluzuj.
To, że ktos ma inne zdanie niż
większość, nie oznacza, że ma
coś z poziomem inteligencji.
Więcej tolerancji, mniej
zamordyzmu
Do Dariusz Jakiś Tam
Najpierw moze podszkolisz
swoja ortografie, pozniej klep w
klawiaturke... Twoja opinia stoi
w dziwnej sprzecznosci z 90%
pozytywnych opinii o filmie,
wiec moze twoj poziom
intelektualny jest zbyt niski,
by zrozumiec przeslanie
filmu?
Nudny, nie przejmujacy film o
nieszczesliwej milosci dwoch
mezczyzn!!!
Nuda, nuda, nuda ... nuda,
ani przez chwile nie przejela
mnie historia nieszczesliwie
zakochnych w sobie dwoch
facetow. Taka nudna historyjka,
prawie usnolem w kinie. Jedyne
co jest dobre w tym filmie to
aktorstwo i widoki.
To juz dzisiaj jest klasyka
kina - POLECAM !
Brokeback Mountain
obejrzałem na kilka godzin przed
wręczeniem Oskarów. Zapoznawszy
się z wynikami nie poczułem się
rozczarowany. Zabrakło wprawdzie
Nagrody-Wszystkich-Nagród dla
filmu roku, ale za to przypadły
dwie inne kluczowe: za reżyserię
i scenariusz, a także muzykę. To
sprawiedliwe. Nie tylko dlatego,
że walka okazała się wyrównana i
właściwie żaden inny z równie
szczodrze nominowanych filmów
nie zdobył znaczącej przewagi.
To sprawiedliwe także dlatego,
że dokładnie na tyle zasłużył.
To obraz dobry - choć chwilami
rozwlekły, świetnie zagrany,
pięknie sfotografowany,
spokojnie mądry. Ale nie
nieprzeciętnie wybitny. Gdyby
zdobył wszystko, to jedynie
chyba z przekory, dla
satysfakcji prztyknięcia w nos
spienionych purytan, a o takie
zapędy trudno było podejrzewać
Amerykańską Akademię Filmową.
Jeśli ktoś nie zgadza się z tym
co powyżej, zawsze mogę dodać,
że ten film zdobył już dosyć
głównych nagród przy różnych
innych okazjach, oraz pocieszyć,
że spore jest grono kinomanów i
zwykłych zjadaczy chleba, którzy
coroczne wybory Szacownego
Gremium Hollywood kwituje
wzruszeniem ramion i krótkim
'kompromitacja!'. Brak ośmiu
statuetek nie zmieni też zapewne
znacząco poglądów tych
wszystkich, którzy od miesięcy
podnoszą larum, że ta produkcja
to nic innego, jak
propagandówka, nakręcona za
śmierdząco różowe pieniądze, i
nachalnie promowana przez
wiadome kręgi (względnie Szatana
Wcielonego, w zależności od
stopnia zacietrzewienia w
dyspucie). Wprawdzie komplet
najważniejszych statuetek o
wiele doskonalej potwierdziłby
tę tezę, ale w tym wypadku
moraliści mogliby powtórzyć za
niejednym artystą, że sam udział
w tej rywalizacji nobilituje.
Nie trzeba chyba dodawać, że
stwierdzenie o propagatorskiej
roli Brokeback tak się ma do
rzeczywistości jak inne
(popularne w naszym kraju), że
wszelkie Marsze Równości to nic
innego, jak lansowanie ba! akcje
werbownicze bojówek
gejowsko-lesbijskich, podczas
której niewinna niczym
nieskalane kwiecie młodzież płci
obojga, kuszona jest ponoć
urokami i luksusami pedalskiego
życia, a na ulice wylewa się
ruja, poróbstwo i chmary
mężczyzn z nagimi tyłkami,
liżących się bezwstydnie przed
staruszkami i kamerami i
porywający bezbronne dzieci do
adopcji. Każdy, kto choć w
telewizji lub gazecie widział
relację z polskiego wydania
parady (o ile takowa dochodzi w
ogóle do skutku), wie doskonale,
o co mi chodzi :) Bardzo jestem
ciekaw, który z fragmentów filmu
Brokeback Mountain tak bardzo
zwodzi czyste, heteroseksualne
duszyczki i szczególnie promuje
łatwość i atrakcyjność
gejowskiego stylu życia.
Zapowedzią ekstatycznych
rozkoszy są już pierwsze
szarpaniny emocjonalne w
wyziębionym namiocie, zwieńczone
po kilku tygodniach sodomii
czysto organiczną reakcją na
odstawienie i rozstanie z nowo
zdobytym kochankiem. Zamiast -
jak pobożny acz rasowy samiec -
potraktować całą przygodę jako
grzeszny epizod i ruszyć na
kolejne miłosne podboje, Ennis
reaguje prawdziwie po pedalsku:
dostaje skórczy, wymiotuje i
zwija się z bólu na
zapiaszczonej drodze, co
natychmiast budzi w małolatach
pozytywne skojarzenia z ostatnią
imprezą i skutkami
przedawkowania tabletek z
krzyżykiem. Jak nietrudno się
domyślić, po takim prologu to
już tylko bezrefleksyjna
rozpusta, szaleństwa i
przyjemności. Każde spotkanie
tajemnych kochanków to
niekończąca się balanga,
śmichy-chichy i jedna pozycja za
drugą. Żeby spotęgować rozkosz,
bohaterowie nie muszą nawet
zażywać pobudzających
substancji, jak to ma w zwyczaju
niedouczona, heterycka młodzież.
Wystarczy odwlec spotkanie z
najukochańszym człowiekiem na
świecie o cztery lata, wziąć na
kark odpowiedzialność za kilka
innych osób, założyć rodzinę, by
poniewczasie odkryć, że tak
naprawdę pragnie się czegoś
zupełnie innego. Hulaj dusza,
piekła nie ma! Chętni do
zostania gejem walą drzwiami i
oknami. Szczególnie zwodnicza
scena, celująca w najbardziej
zatwardziałych heteryków, ma
miejsce jeszcze kilkanaście lat
później, gdy jeden z kochanków
proponuje kolejną podnietę w
postaci półrocznej przerwy w
potajemnych spotkaniach, które,
dodajmy na marginesie,
przychodzą im bez trudu, bowiem
mechanizm poniżania bliźnich, ze
szczególnym uwzględnieniem żon,
wyssali z siebie nawzajem
podczas seksu oralnego. Maskują
się tylko doskonale, jeden -
harując na całą rodzinę i
szarpiąc się w walce o miłość
córek, a drugi - dając sobą
pomiatać przez bogacką rodzinę
swojej małżonki, zamiast (jak
pobożny acz rasowy samiec) od
razu pokazać suce, gdzie jej
miejsce. Tak czy owak na koniec
obaj rozpustnicy stwierdzają, że
ostatnie dwie dekady ich życia
były piekłem czekania, jeden z
nich krzyczy zrozpaczony
'chciałbym wiedzieć, jak z
ciebie zrezygnować', na co drugi
odpowiada wyjąc z bólu 'jestem
nikim, nie ma mnie nigdzie'.
Idealne grypsy na imprezkę
niedoświadczonej młodzieży,
sączące w ich umysły jad
homoseksualizmu. Każdy
nastolatek natychmiast po
seansie podrywa kolegę z klasy,
żeby też wprawić się taki stan,
i skończyć samotnie w przyczepie
mieszkalnej lub - jeszcze lepiej
- z rurką miedzianą wbitą między
oczy. Przypomina się mądre
stwierdzenie: 'Wiem, że ci
ciężko. Gdyby było łatwo i
przyjemnie, wszyscy byliby
gejami.' Ale o tym zgorszeni
przeciwnicy obrazów pokroju
Brokeback Mountain nie mają
pojęcia, bo niby skąd, skoro
nawet nie mają zamiaru ich
obejrzeć. Żeby było śmieszniej -
powinni pójść do kina jako
pierwsi, bo ten film mógł się o
wiele lepiej wpasować w ich inną
tezę, uparcie lansowaną przez
szkoły utrzymujące, że
homoseksualizmu można się
oduczyć. Mądrość ta mówi, że - w
przeciwieństwie do bogobojnych,
heteryckich rodzin lewitujących
nieprzerwanie w stanie nirwany -
nie istnieje coś takiego, jak
szczęśliwy homoseksualista.
Trudno o lepsze exemplum takiego
twierdzenia niż przypadek
naszych kowbojów. Znamienne, że
wszystkie sceny miłosne w
Brokeback wyglądają jak walka,
szarpanina - nawet nie między
sobą, ile raczej ze sobą samym.
Spójrzmy w oczy Jacka na widok
ukochanego, którego właśnie
odnalazł po czterech latach. W
pierwszym momencie promienieje z
nich niepohamowane szczęście,
które jednak natychmiast
ustępuje bezbrzeżnemu smutkowi.
On już wie, co będzie dalej, i w
tym miejscu porównanie do fatum
Tristana i Izoldy, podniesione w
jednej recenzji, jest jak
najbardziej na miejscu. Ten film
wznosi się na poziom
ogólnoludzki właśnie dzięki
temu, że tak naprawdę piekło, na
które jego bohaterowie skazali
siebie, a także swoich bliskich,
nie przychodzi ze świata
zewnętrznego. Żaden z nich nie
doświadcza bezpośredniego aktu
homofobii. Mimo potwornego
obrazu zamordowanego geja, jaki
Ennis wyniósł z dzieciństwa, ich
sytuacja jest zupełnie inna, a
czasy stopniowo się zmieniają.
Pomińmy złośliwość
niegdysiejszego chlebodawcy,
który faktycznie mógł mieć
zastrzeżenia do ich pracy;
zostawmy wybuch zdruzgotanej
żony, która przez długie lata
dusiła w sobie własne pokłady
rozpaczy... Plan o wspólnym
ranczu i spokojnym życiu na
uboczu mógł się w ich warunkach
powieść, oszczędzając przy
okazji zmartwień paru innym
osobom. Tymczasem ci dwaj przez
cztery lata zastanawiali się nad
konsekwencjami jednego ciosu w
szczękę, by w tym czasie uwikłać
się w zależności, z których
żaden nie odważył się uwolnić.
Na ironię zakrawa argument
przeciwników filmu, jakoby obaj
romansowali przez lata niszcząc
rodzinę i w swym okrucieństwie
świadomie krzywdząc innych. No,
ale tego pewnie też nie da się
wytłumaczyć komuś, kto filmu i
tak nie zobaczy, podobnie jak
nigdy w życiu nie pójdzie
przekonać się, jak wygląda
prawdziwy marsz równości.
Zastanawiałem się za to przez
chwilę, dlaczego Brokeback
wywołał tak niewielki oddźwięk
wśród znanych mi gejów, że nie
wspomnę o branżowych forach, na
których stosunkowo często
pojawiają się wpisy w stylu
'przereklamowany', 'nudny',
'badziewie'. Za to zachwyca
krytykę, oraz heteroseksualną
publiczość, zwłaszcza w żeńskiej
części. Uniwersalna siła tego
filmu tkwi chyba właśnie w
ładunku emocjonalnym oraz w
fakcie, że zupełnie nie
przystaje do współczesnej
gejowskiej rzeczywistości. Nie
znalazłby takiego poklasku
pokazując wszystko to, co
zarzucają mu jego zagorzali
przeciwnicy. Brokeback to obraz
opowiedziany tradycyjnie, w
formule już niemalże kostiumowy
- akcja kończy się ponad 20 lat
temu, zanim jeszcze na dobre
pojawił się AIDS, a o internecie
w domu i komórkach w kieszeni
nikt jeszcze nie słyszał. I
przede wszystkim - cokolwiek by
nie mówić - wcale nie opowiada
historii trudnej miłości dwóch
gejów, tylko facetów, którzy się
w sobie zakochali. Znaczna acz
subtelna różnica. To prawda:
Jack szuka seksu u innych (na
wszelki wypadek daleko w
Meksyku), ale są to próby
desperackie, spowodowane bólem
oczekiwania na kolejny epizod,
który pozwoli choć na chwilę
zaznać prawdziwego spełnienia. W
przypadku Ennisa sprawa jest
jeszcze bardziej skomplikowana:
on nie szuka nikogo innego, nie
czuje pociągu do mężczyzn. On po
prostu bezgranicznie kocha
Jacka, a naznaczony piętnem
Dzikiego Zachodu, wciśnięty w
rolę supersamca, nic nie
rozumie, i z tej miłości
dosłownie usycha. Doprawdy,
trudno o lepszą zachętę do
przejścia na tęczową stronę
życia...
nawet niezle...
niezly film ale troszke
'przynudny', ale dla cierpliwych
>>polecam<&
amp;lt;
nie rozumiem
Zupełnie nie rozumiem,
dlaczego komentujący, którym
film się podobał, tak usilnie
próbują odmówić intelektu tym,
na których film ów wrażenia nie
wywował. Jeśli powiem, że taka
"La Strada" na przykład (film
jak najbardziej o miłości) jest
w moim mniemaniu po stokroć
lepsza od historii o dwóch
sfrustrowanych zakochanych
kowbojach, to też wyjdę na
cwierćinteligenta? :>
A poza tym, i tak już
zupełnie na boku, mam wrażenie,
iż film ten miał w założeniu
przemawiać bardziej do emocji
niż rozumu, więc...
Film jest piekny i nie
rozumiem niektorych...
Skoro niektorym nie
podobaja sie filmy o glebszym
przeslaniu, ukazujace
skomplikowane realcje
miedzyludzkie i glebokie
namietnosci - to po co takie
filmy ogladaja? To jakis ich
wrodzony masochizm? Niech ida na
"Epoke lodowcowa" albo na
"Karola" - taka odpowiednio
spreparowana papka dla ciemnej
masy na pewno im sie spodoba. A
samo Brokeback - jest po prostu
piekne. Co docenili wysokimi
ocenami widzowie. Na pewno nie
dla cwiercinteligentow, ktorzy
ziewaja, gdy trzeba uzyc szarych
komorek.
nudnawy
nudna love story...jak
ktoś lubi filmy o miłości, to
ten też mu się może
spodobać...tak jak są filmy zbyt
przegadane tak bywają filmy
zbyt...przemilczane...Cóż,
smutna historia miłosna jakich
wiele, "nowością" jest, że tym
razem pokazana między
gejami...Bez ochów i achów się
zdecydowanie,zdecydowanie
obejdzie. Promocja filmu=dobry
przykład skutecznego
marketingu.
Na drugie dzień po obejrzeniu
czułem się jak "zbity pies"
Miną tydzień a ja nadal
nie moge pozbyć się myśli
związanych z tym filmem. W życiu
nie płakałem tak na żadnym
filmie. Nigdy film nie przemówił
do mnie tak mocno. To było jak
strzał w serce.
Wyśmienita muzyka, świetna
scenografia. Wszystko
realistycze. Film nie jest
przegadany. Nie jest
tendencyjny. Jest opowieścią
'prawdziwie' prawdziwą.
Polecam forum "Share your
story" na
http://www.brokebackmountainmovi
e.com
jestem pod nieustajacym
wrazeniem
absolutnie zachwyca
szczeroscia, fantastyczna gra
obu przystojniakow, a przede
wszystkim najpiekniejszy film o
milosci jaki widzialam
To wlasnie tutaj
potwierdza sie, ze zauroczenie
przemija ale prawdziwa milosc,
przyjazn nigdy
i to wlasnie dla takich
uczuc warto zyc ! FIlm widzialam
4 razy, muzyki slucham non stop,
przeczytalam nowelke, ktora jest
o wiele slabsza od filmu i
generalnie ... ten film dodaje
skrzydel !
a jednak można
A jednak można pokazać
dobre aktorstwo, pejzaż,
obyczaje, kraj. Nie trzeba dużo
mówić, wystarczy zagrać.
Kontrowersyjny - napewno.
brokeback mountain...
do mnie bardzo przemowil.
tylko trzeba troche otworzyc
glowe. nie pamietam drugiego
takiego filmu o milosci.
i to nie byl tylko sex tak
jak niektorzy twierdza.
to bylo uczucie. i to
zakazane. to tak jak kochac
nieosiagalne...
mnie bardzo poruszyl i ...
polecam.
ale tylko tym gotowym do myslenia i otwartym. jesli masz uprzedzenia do homosexualistow, lepiej nie idz bo mozesz nie zrozumiec fabuly.
Strzał prosto w serce
(Rolling Stone)
Film jest poprostu
enialny...Jak strzał prosto w
serce...Muzyka rownież
genialna...(oskar 2006) Poprostu
na ten film można pujść naprawde
dobre pare razy (jak narazie
byłem 2) Ksiązkę rownież polecam
lacz film jest bardziej
rozbudowany. Bohaterowie
ksiązkowi są poprostu prostakami
nie to co w filmie...
pozdrawiam:)
Zdecydowanie film roku -
tylko dla ludzi myślących.
"Tajemnica Brokeback
Mountain" to bez wątpienia jeden
z najważniejszych filmów roku.
Nieczęsto zadarza się tak
piękny, mądry i wzruszający
obraz. Wszystko jest tu na swoim
miejscu: znakomicie
poprowadzona, niebanalna
narracja, aktorstwo, muzyka i
zdjęcia. Kluczową rolę odgrywa
jednak scenariusz i reżyseria,
Ang Lee w sposób mistrzowski
odnawia klasyczny gatunek -
melodramat, dotykając przy
okazji szeregu kluczowych dla
ikonografii Stanów Zjednoczonych
kwestii. Podstawowa to
oczywiście sam temat, czyli
związek homoseksualny kowbojów,
który do tej pory był w
hollywoodzkim kinie tabu.
Świetnie ukazano tu, niemal bez
drastycznych środków, homofobię
panującą na Dzikim Zachodzie,
której w żaden sposób nie
przeszkadza powszechnie
obowiązujący wymóg zachowań
homospołecznych. Wspólnie
spędzany czas, wypady na piwo i
poklepywanie to codzienne życie
mężczyźn, kobiety są jedynie
dodatkiem. "Tajemnica Brokeback
Mountain" to jednak przede
wszystkim popis aktorów
odtwarzających głównych
bohaterów. Ledger i Gyllenhaal
pokazują wszystkie etapy związku
w sposób wiarygodny i pozbawiony
fałszywej pruderii. Obie
postacie zostały zresztą w
ciekawy sposób zróżnicowane,
każdy z nich prezentuje inny typ
osobowości. Jack Twist jest
bardziej otwarty i odważny w
planowaniu przyszłości, jemu
przypadła też rola swego rodzaju
inicjatora. W postaci Ennisa
skupiają się sterotypowe
wyobrażenia na temat kowboja:
małomównego i zamkniętego w
sobie, szorstkiego w obyciu
mężczyzny, który ma trudności w
okazywaniu uczuć. Tutaj te cechy
zostały w twórczy sposób
rozwinięte, wyjaśniono także w
jaki sposób podobny typ tworzy
wychowujące go otoczenie. Nie
jest oczywiście prawdą - co już
można znaleźć w polskich mediach
- że "Tajemnica Brokeback
Mountain" to po prostu historia
miłości, gdzie płeć ani
orientacja seksualna nie ma
żadnego znaczenia. Wybór
zaprezentowanych fragmentów z
życiorysu obu bohaterów świadczy
dokładnie o czymś przeciwnym.
Fakt, że Jack i Ennis tak bardzo
boją się namiętności, którą
odkrywają (nie mowiąc o nazwaniu
jej), nie jest przecież strachem
przed nowym uczuciem, ale
realizacją założeń kultury w
której przyszło im żyć. Braku
akceptacji dla samych siebie.
ja wiem?
niestety tak na prawdę to
nic szczególnego w tym filmie
nie ma. ROZCZAROWANIE . ot jedna
z wielu historyjek o przyjaźni
i miłości tylko, że pomiędzy
dwoma mężczyznami, - standardowy
scenariusz. film mocno
przereklamowany. moja ocena =
4,5
Nie przemawia do mnie...
Nie podobał mi się.
Nie wiem... Może byłam nie
w nastroju do wzruszeń.
Piękne widoki- owszem.
Ale jednak film o
homoseksualistach, choćby nie
wiem jak był pięknie nakręcony i
jak wzruszajacą fabuę by miał i
tak mnie nie ruszy.
Być może stwierdzicie, ze
tkwią we mnie głęboko
zakorzenione stereotypy i
uprzedzenia, ale ta miłośc
faceta do faceta do mnie nie
przemawia.
Jak dla mnie to chodziło
tylko o sex. Miłośc nie
koniecznie musi się kończyć
spełnieniem fizycznym.
Nie widze tu typowego dla
czystej, prawdziwej miłości
poświecenia jednej osoby dla
drugiej.
Widze tylko, że dwaj
faceci uprawiaja razem sex i w
ten sposób zaspakajaja własne
potrzeby.
O wiele bardziej
wzruszyłby mnie film o
prawdziwej, męskiej
przyjaźni.....
niesamowicie piekny i smutny
film
naprawdę się
wzruszyłam....i w tym filmie
nawet nie chodzi o to, że to są
geje.chodzi o to, że ludzie
walcza o swoje uczucia. świetne
zdjęcia, muzyka i kreacje
aktorów.